niedziela, 26 stycznia 2014

If I look hard enough into the setting sun

Zdrowie mi się pogorszyło, jest fatalnie i wszystko mnie boli, znowu czekają mnie odwiedziny na chirurgii, ale przynajmniej nie mam apetytu przez leki. Jak widać są i plusy. Dzisiaj oczywiście też zjadłam obiad, niecałego ziemniaka, żurawinę i dwa pulpety, no i widać tutaj te wszystkie pro ana pierdoły typu "jesteś tym, co jesz", haha. Robione na oliwie i odciśnięte przez papierowy ręcznik, więc nie tak najgorzej. Śniadania nie jadłam, a do wieczora pewnie jeszcze coś nie raz mnie będzie kusić, ale postaram się nie dać, ewentualnie zjem równowartość tej ominiętej kromki chleba z serkiem. Wieczorem pójdę znów pobiegać, ale nie dużo, jak już pisałam z tym u mnie jest fatalnie, robię jakieś 3 kilometry. Właściwie to "biegnę" świńskimi truchtem, ale niech będzie i tak póki co. Lepsze to niż nic, prawda?
Miałam takie wuefistę-przydupa w podstawówce, po prostu inaczej się nazwać tego nie da. Czytał ktoś z was kiedyś taki internetowy komiks Losux? Tam był taki pan Kaban, mniej-więcej jeden poziom umysłowy z moim nauczycielem, facet latał w ortalionowym niebieskim dresie z Adidasa, miał białe buty i łysy łeb, od którego odbijało się światło reflektorów zamontowanych na suficie sali gimnastycznej. Miał też gwizdek, który był dla niego tak ważny jak cesarska korona dla Napoleona, ale co najlepsze zawsze nosił białe grube skarpetki i podciągał je pod same kolana. Zawsze mówił, że zadzwoni do mojej mamy, że nic nie robię, bo prawdę mówiąc całe życie miałam więcej wuefów niećwiczących niż ćwiczących, bo nigdy nie rozumiałam idei przebierania się przez 15 minut w białe koszulki i granatowe spodenki, dziesięciominutowego machania rękami w ramach rozgrzewki, odbijania piłki do ściany przez kilka następnych minut a następnie powrotu do szatni. Jaki to w ogóle miało sens? Dopiero w liceum trafiłam na fajnych nauczycieli tego przedmiotu gdzie właściwie ciągle robiliśmy coś ciekawego, aż chciało się chodzić. Podstawówka, wiadomo, dzieci są małe, uczy się je samych podstaw, a resztę zostawia się na potem, gimnazjum to chore dziecko polskiej oświaty, a dopiero potem tak na dobrą sprawę zaczyna się coś dziać.
No i co taki cienias miałby niby jej przez telefon powiedzieć? "Pani dziecko wolno biega"?

4 komentarze:

  1. Lepiej, żeby chociaż przetruchtać te 3 km, niż siedzieć w domu na kanapie ;) Żadne ćwiczenia nie są złe, oprócz tych, których nie bylo ! Dawaj z siebie chociaż minimum i każdego dnia staraj się dorzucić trochę więcej. Nie od razu Kraków zbudowano.. ale od czegoś zaczęto ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam, że ćwiczysz mimo dolegliwości. Tylko nie przesadź. Zadbaj o zdrowie i o siebie. Jak narobisz sobie poważnych kłopotów to długo nie będziesz mogła nawet myśleć o ćwiczeniach. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

    ps. Pytałaś czy ćwiczę. Do osiągnięcia celu zostało mi ok. 5 kg. Nie powinno to zająć zbyt dużo czasu. Mam tak, że kiedy tylko zaczynam ćwiczyć bardzo szybko rozbudowuje się u mnie tkanka mięśniowa, więc postanowiłam że " najpierw masa potem rzeźba" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdopodobnie i tak póki co bieganie na zewnątrz mogę sobie odpuścić... :( Ale wymyślę coś. Co do ćwiczeń to też tak uważam, najpierw zrzucić kilogramy B dopiero potem budować mięśnie :) Dziękuję i tobie tez życzę powodzenia, zwłaszcza, ze jestes na końcu swojej drogi! Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bilansik bardzo dobry. Każda forma ćwiczeń jest bardzo dobra. Ile poćwiczysz tyle będzie Twoje. Robisz to dla siebie. Również pamiętam wielu wf-istów. Lepszych czy gorszych. Bardzo ważne jest to aby trafić na ciekawego. Żeby ułożyć ćwiczenia w sposób ciekawy dla uczniów. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń